Jak obiecałam- Dżandzuś, rozdział z dużym wątkiem
Fedemiły dla ciebie! ♥
Fedemiły dla ciebie! ♥
-A masz coś mocniejszego?- spytałam opadając na kanapę. Nagle uświadomiłam sobie, że jestem potwornie zmęczona moimi problemami.
-Wow, co jest?- zmartwiona usiadła obok mnie.
-Nie dość, że nie wiem na czym stoję z Verdasem, to dzisiaj ta pieprzona dziennikarka z tego pieprzonego JOYa odwołała spotkanie. A żeby było jeszcze ciekawiej jestem potwornie wykończona-poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu.
-Czym wykończona słonko?- spytała smutna Ferro.
-Życiem! Tym cholernym życiem...-zaczęłam płakać jak dziecko, a Ludmiła od razu mnie przytuliła. Co się ze mną dzieje? Leki przestają działać...
-Chyba faktycznie będzie potrzebne coś mocniejszego.
Po kilku minutach nie wróciła ze szklanką Martini tak jak się spodziewałam. Dała mi jakąś tabletkę i szklankę wody. Powiedziała, że to pomoże. No cóż... Zaufam jej. Połknęłam kapsułkę i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili odpłynęłam...
Ludmiła
Martwię się o Violettę. Nigdy się tak nie zachowywała... Jest zmęczona życiem? Czy to nie podchodzi pod depresję? Nie wiem jak jej pomóc... Może niech pojedzie na jakieś wakacje? I tak ma jeszcze tydzień wolny. Póki co dałam jej sproszkowaną melisę w tabletce -mam nadzieję, że pomoże biednej Castillo się uspokoić. Otworzyłam mojego MacBook’a i przeglądałam biura podróży w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca dla szatynki. Po około pół godzinie znalazłam fajną ofertę, ale jeszcze nie zabookowałam. Zrobię to, gdy będę pewna, że Viola potrzebuje przerwy, bo jak dotąd nigdy nie przeszkadzał jej temperament i zgiełk Manhattanu. Może po pokazie przyda jej się odpoczynek?
Postanowiłam zrobić coś do jedzenia, zanim się obudzi. Postawiłam na pizzę. Tak, będzie trzeba długo pobiegać, ale czego nie robi się dla przyjaciółki? Każda pospolita pizza poprawia przecież nastrój ♥. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i zaczęłam wyrabiać ciasto. Odstawiłam je do wyrośnięcia, a gdy po pewnym czasie było gotowe- rozłożyłam na blasze i udekorowałam dodatkami tj. rukolą, mozarellą, pomidorkami, oliwkami i tak dalej. Powstałą pizzę wstawiłam do pieca i nastawiłam minutnik. Spojrzałam przy tym na zegarek- egh... mam jeszcze dużo czasu na randkę. Zajrzałam do Vilu- nadal słodko spała, więc chwyciłam za telefon w celu napisania SMS’a do mojegochłopaka ukochanego. Niestety on był szybszy, gdyż w tym samym momencie wysłał mi wiadomość:
From: Federico ♥
Hej Złotko :* Nie mogę się odczekać randki!
To: Federico ♥
Ja też ;) Bądź tylko punktualnie!
From: Federico ♥
Dla takiej piękności mogę przyjechać nawet teraz :3
To: Federico ♥
Oj nie, dzięki... Obędziemy się bez tego
From: Federico ♥
Egh... No dobrze. Wytrzymam jakoś... dla ciebie ♥
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Rozmawialiśmy jakieś cztery godziny, a ja już czuję, że Pasquarelli będzie kimś ważnym w moim życiu... Tak intuicja. Zerknęłam na Violettę- już się obudziła i patrzyła na mnie:
-Co?- spytałam.
-Co się tak szczerzysz do tego ekranu? -zaśmiała się! Uff, to znaczy, że już lepiej.
-...Wiesz... Fede- zarumieniłam się, a Vilu uśmiechnęła szeroko i usiadła na sofie.
-Już nie wnikam jakie amory do ciebie wypisywał... Co tak bosko pachnie?-spytała.
-Wiesz... Zrobiłam dla ciebie pizze ty mój smutasie- uśmiechnęłam się.-Okay?
-Jest lepiej niż okay! Kobieto, wiesz ile ja nie jadłam takiej pysznej bomby?!-zaśmiała się.
-Zatem super, cieszę się-popatrzyłam jej w oczy.- ...Już lepiej?
Spoważniała.
-Tak... Przepraszam za ten wybuch... Musiałam to wyrzucić. Ale jest już znacznie lepiej, nie wiem co we mnie wstąpiło...-przytuliłam ją mocno.
-Jakby co na mnie zawsze możesz polegać- szepnęłam, a moje oczy stały się szklane.
-Hej, co jest?- również szepnęła szatynka głaszcząc mnie po plecach. Pociągnęłam nosem.
-Po prostu cieszę się, że cię mam- starłam łzę i spróbowałam się przywrócić do porządku.
-Viola! Pizza!- wrzasnęłam.
Po chwili pojawiła się obok mnie i odkroiła sobie kawałek przysmaku. Poszłam w jej kroki uczyniłam to samo.
-Mmm...-oblizała się szatynka.-Boskie!
Po skończeniu obiadu zabrałyśmy się za przyszykowania do randki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Castillo podsuszyła mi je i lekko podkręciła tworząc piękne fale. Zrobiła makijaż podkreślając oczy eyelinerem, a usta fuksjową szminką od Chanel. Pomalowałam sobie paznokcie na czarno i pozostawiłam do wyschnięcia. Po kilku minutach, gdy były już suche wtarłam krem w ręce i psiknęłam się moim ukochanym J’ADORE od Diora. Następnie założyłam czarną, koronkową bieliznę od Victoria’s Secret (w końcu nigdy nie wiadomo do czego dojdzie w nocy) i ubrałam sukienkę zakupioną wczoraj. Okręciłam się i spytałam:
-Okay?
-Kotku, nie jest okay- powiedziała zawiedziona, a ja zamarłam.- Jest zajebiście!
Krzyknęła uśmiechając się od ucha do ucha. Po pewnym czasie szatynka odjechała zamówioną taksówką do domu. Założyłam tylko szpilki, płaszcz i chwyciłam torebkę i wyszłam z apartamentu. Jak się spodziewałam- na dole czekał Włoch oparty o czarne Porsche Carrera GT.
Mrrr, cudeńko- i auto i kierowca. Szatyn podszedł do mnie i ucałował dłoń:
-Hej piękna. Masz może jakieś plany na wieczór? -puścił mi oczko, a ja poczułam woń jego perfum. Z linii David Beckham- pomyślałam.
-Tak się składa, że jestem umówiona ze świetnym facetem- postanowiłam się z nim trochę pobawić.- Nie widziałeś go może?
-Ach... Ten lekarz?- podchwycił.- Mówił, że go nie będzie...
-O, jak mi przykro. Muszę zatem wracać do domu-odparłam udając smutną.
-A może spędzisz ten wieczór ze mną? -popatrzył mi w oczy i złapał za ręce. Pod wpływem chwili przymknęłam oczy i zaczęłam zbliżać się do jego twarzy.
STOP! Jesteś przecież Ludmiłą Ferro! Nie możesz być taka łatwa! Co się ze mną dzieje?! Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nasze usta dzieli... może centymetr? Odsunęłam się raptownie od ust Federico i powiedziałam speszona:
-Tak... Myślę, że wieczór z tobą to dobry pomysł- słysząc moje słowa Pasquarelli otrząsnął się i nerwowo podrapał po karku. Widząc, że go obserwuję zmienił mimikę i rzucił:
-Świetnie! Zapraszam zatem...- podniósł mi drzwi i poczekał, aż wsiądę. Następnie obszedł auto dookoła i usiadł na miejscu kierowcy.
-Że co zrobiłeś?!- pytam z trudem opanowując śmiech. Restauracja jest genialna! Ceny z kosmosu, ale cieszę się, że mój Fede mnie tu zabrał. Zamówił dla nas posiłek oraz różowego szampana dla mnie, a dla siebie sok pomarańczowy. Czuję się jak księżniczka, a mój książę zabawia mnie jak może. Scena z pocałunkiem chyba odeszła w zapomnienie...
-No powiedziałem jej ,,Ale pani wie, że tu nie przyjmujemy zwierząt? To szpital. Dla LUDZI”, a ona na to ,,A nie może pan doktur zrobić wyjątku? Pusia tak zmizerniała...”- dokończył również się śmiejąc. Zamoczył wargi w napoju i spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się lekko, a następnie dodałam:
-Niezłe rzeczy dzieją się tam u was w szpitalu- Pasquarelli nadal milczał. Zaniepokoiłam się odrobinę, bo chyba odpłynął tak się na mnie gapiąc...- No co?
-Zdałem sobie sprawę, że wiesz prawie wszystko o mnie, a ja nic o tobie...-wsunął kawałek łososia do buzi. I co ja mu powiem? W kawiarni jakoś wybrnęłam mówiąc, że moja praca wiąże się z ubraniami. Nie chcę żeby mój zawód zniszczył nasz możliwy przyszły związek... Ale szczerość jest najważniejsza, prawda? Nie, nie... Nie wiem co mam mu powiedzieć! Spokojnie Ferro, będzie dobrze! -...Lu?
Wypiłam nerwowo szampana i skinęłam do kelnera, aby dolał mi jeszcze.
-...Więc... Emm... A co chciałbyś wiedzieć?- zapytałam mając nadzieję, że rzuci coś typu ,,Masz jakieś zwierzę?”. Niestety jestem zbyt głupia
-Gdzie pracujesz? Ostatnio wywnioskowałem, że... Jesteś ekspedientką w odzieżowym?- zakrztusiłam się rybą.
-Nie, nie! Nic z tych rzeczy- spojrzał na mnie wyczekująco. Powiem mu prawdę. Zasługuje na to.-Jestem...
W tym momencie podeszła do mnie- na oko 20-letnia brunetka. Mam niesamowitego pecha! Kurna!
-Dobry wieczór panno Ferro-skinęła w moją stronę.-Mogłabym prosić o zdjęcie z panią?
Pasquarelli był zdezorientowany. Miałam przeczucie, że zaraz wyjdzie trzaskając tymi drogimi, szklanymi drzwiami. Delikatnie skinęłam do dziewczyny nie spuszczając wzroku z Włocha. Moja fanka wyjęła telefon, przybliżyła się do mnie i pstryknęła aparatem.
-Dziękuję bardzo. Moim zdaniem ostatnia sesja w Vogue była genialna!- uśmiechnęła się promiennie.
-Dziękuję-odparłam cicho i pokręciłam się na krześle. Brunetka odeszła a ja spojrzałam delikatnie na przyjaciela. Patrzył na mnie wyczekująco. –Fede, daj to wytłumaczyć...
-Co wytłumaczyć?! Jesteś podła! Myślałaś, że mnie okłamiesz?!- krzyknął, a mnie zamurowało. Spuściłam głowę, jak on może być taki! Chyba myliłam się co do niego. Po chwili ciszy mężczyzna zaczął się śmiać, wstał i uklęknął obok mojego krzesła.- Ejj, Ferro. Spokojnie. No już, dobrze...
O dziwo przytulił mnie mocno, gładząc moje ramię. Zdałam sobie sprawę, że moje oczy zrobiły się szklane. Aż tak mi na nim zależy? To do mnie nie podobne...
-Żartowałem, słyszysz?- kontynuował.- Jak można nie znać tak seksownej modelki?- zaśmiał się, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Jesteś okropny- zaśmiałam się i lekko szturchnęłam go w ramię. Pomiędzy nami zastała chwila ciszy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili Włoch podniósł moją brodę i pocałował lekko. Pod wpływem chwili oddałam go, po oderwaniu spojrzał na mnie i szepnął:
-Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać- wstał, zajął swoje miejsce i wziął łyk soku. Siedziałam oszołomiona. Czy ja muszę go tak cholernie kochać? Chwilę... kochać?! A jeśli to zwykłe zauroczenie? Poprawiłam fryzurę, a mój kochaś spytał jak gdyby nigdy nic– Masz może ochotę na deser?
-Jasne. Zamów mi coś, a ja... pójdę na chwilkę przypudrować nosek- puściłam mu oczko i grałam dobrą minę do złej gry.
-Okay-uśmiechnął się, a ja pośpiesznie wstałam i poszłam w stronę toalety. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Poprawiłam usta i rzęsy, a następnie wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
-Lu? Coś nie tak?- wow, odebrała zaskakująco szybko.
-Tak, złotko... ON mnie pocałował!- krzyknęłam szeptem.
-Co?! To świetnie!- krzyknęła szczęśliwa.
-No właśnie nie! A co jeśli to zwykłe zauroczenie?! Nie chcę go i siebie zranić, wiesz jak to było z moimi poprzednimi związkami!
-Ferro do cholery!- krzyknęła.- Mogę ci zagwarantować, że to prawdziwa miłość. Przy innych swoich facetach tak się nie zachowywałaś. Ale jeśli mi nie wierzysz zrób test: Gdybyście byli na bezludnej wyspie...SAMI, co byś zrobiła: a) uciekła b)przespała się z nim czy c) dała mu w liścia?
-Stwierdziłabym, że moja przyjaciółka to wariatka-zaśmiałam się.- Odpowiedź b wydaje się być najbardziej odpowiednia
-Dokładnie! Widzisz? A teraz leć do niego i przestań tak lamentować!- również się zaśmiała.-Och, ktoś czeka mi na linii. To lecę, buziaki!- rozłączyła się.
Ponownie spojrzałam w lustro i powiedziałam:
-Jesteś silna Lu. Kochasz... tak, kochasz Federico, ale nie jesteś taka łatwa.
Z większą odwagą opuściłam pomieszczenie i udałam się do naszego stolika. Szatyn powitał mnie uśmiechem.
-Przepraszam, że tak długo. W tej torbie nie da się niczego znaleźć!- i zdając sobie sprawę, co mógł pomyśleć (tampon) dokończyłam szybko- Szminki, oczywiście.
Zaśmiał się- Wierzę na słowo. Zamówiłem Pannę Cottę, pasuje?
-Mmm... Jak najbardziej! Uwielbiam ją!- oblizałam usta i zabrałam się za konsumowanie pyszności...
Zapięłam pasy, a on obszedł auto dookoła i po chwili uczynił to samo.
-Dzięki za dziś. Było świetnie-uśmiechnęłam się do niego.
-To raczej ja dziękuję tobie-ukazał swoje słodkie dołeczki. Przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy. W radiu zaczęła lecieć zapowiedź nowego filmu na podstawie kryminału Agathy Christie. Ubóstwiam ją! Federico krzyknął:
-Wow! Awesome!
-Tylko nie mów mi, że czytasz jej powieści!- to niemożliwe, żebyśmy, aż tak do siebie pasowali!
-A co, myślisz, że taki seksowny, mądry [...] i pociągający facet nie może czytać takich genialnych kryminałów?- zaśmiał się i przekręcając w nieznaną mi uliczkę powiedział- Zresztą sama zobaczysz
-Proszę? -starałam się go zrozumieć.
-Jedziemy do mnie, abyś zobaczyła moją biblioteczkę-i znów te zabójcze dołeczki! Ciekawi mnie tylko czy przez ,,zobaczyć biblioteczkę” mam rozumieć ,,przespać się ze mną”. Cóż... Jestem przystępna na to i to.
-To w niej była sprawa o tych duchach i chorym dzieciaku- powiedział podekscytowany podając mi ,,Lampę”.
-Tak, czytałam- straszne! A masz może ,,ABC”?- spytałam upijając łyk wytrawnego Pinot Noir. Skąd Włoch wszystko o mnie wie? Kryminały, wytrawne wino, Panna Cotta... Muszę być najwyraźniej dla niego otwartą księgą.- Nie czytałam, a słyszałam, że świetne...
-Jasne!- zaczął szukać po półkach.- O proszę! Fenomenalna, polecam.
Chwyciłam książkę do ręki i odpowiedziałam mu uśmiechem. Spojrzałam na swój złoty zegarek- dochodziła dziesiąta. Pasquarelli oparł się seksownie o regał i upił łyk wina. Miała być niby jedna lampka, a już kończymy butelkę...
-Będę musiała się zbierać- powiedziałam odrywając z trudem wzrok od jego nienagannej postawy. Wypiłam szybko do dna wino i poczułam jak ciepło rozpływa się po moim ciele.
-Musisz?- spytał i popatrzył na mnie ze smutkiem i... pożądaniem? Nie no, ja nie mogę. Czy on musi być taaaki seksowny?! Pod wpływem chwili (i alkoholu buzującego mi w żyłach) zabrałam od niego kieliszek i wypiłam jego wino. Następnie wbiłam się w jego usta. Całował znakomicie. Najlepszy pocałunek w życiu, serio! Gdy starczyło nam tchu oderwałam się od niego i zrzucając szpilki szepnęłam mu kusząco na ucho:
-Wcale nie muszę...- zaczęłam rozpinać mu koszulę z chytrym uśmieszkiem.
Violetta
-I pamiętaj o jutrzejszym przełożonym wywiadzie, a w czwartek mamy spotkanie z Davidem- lamentowała Rods.
-Greta! Spokojnie, pamiętam. W piątek mam też bal charytatywny i moją pierwszą próbę przed pokazem.
-Nie wiem co byś zrobiła gdyby nie ja!- powiedziała poważnie.-W sobotę jesteś w telewizji śniadaniowej, pamiętaj!
-Pamiętam- burknęłam i się rozłączyłam.
Jestem ciekawa jak idzie randka Ludmiły, już dawno powinna zadzwonić, albo co najlepsze przybiec tu i zacząć świergotać jak to cudownie całował.
Z uśmiechem na ustach poszłam do kuchni i wzięłam łyk wody.
Trzeba trochę poćwiczyć~ pomyślałam i zaczęłam wykonywać ćwiczenia z broszurki otrzymanej przez Fede. Po kilkunastu minutach wstałam, zakołowało mi się w głowie.
Co jest? Próbowałam chwycić pion, nieudolnie zresztą. Przewróciłam się na dywan i czekała, aż przeminie potworne kręcenie. Po kilku minutach opanowałam się, wypiłam wodę do końca i szybko poszłam spać. Jeszcze w łóżku spojrzałam na zegarek- nie minęło kilka minut tak jak myślałam, ale dwie godziny.
Ludmiła
Martwię się o Violettę. Nigdy się tak nie zachowywała... Jest zmęczona życiem? Czy to nie podchodzi pod depresję? Nie wiem jak jej pomóc... Może niech pojedzie na jakieś wakacje? I tak ma jeszcze tydzień wolny. Póki co dałam jej sproszkowaną melisę w tabletce -mam nadzieję, że pomoże biednej Castillo się uspokoić. Otworzyłam mojego MacBook’a i przeglądałam biura podróży w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca dla szatynki. Po około pół godzinie znalazłam fajną ofertę, ale jeszcze nie zabookowałam. Zrobię to, gdy będę pewna, że Viola potrzebuje przerwy, bo jak dotąd nigdy nie przeszkadzał jej temperament i zgiełk Manhattanu. Może po pokazie przyda jej się odpoczynek?
Postanowiłam zrobić coś do jedzenia, zanim się obudzi. Postawiłam na pizzę. Tak, będzie trzeba długo pobiegać, ale czego nie robi się dla przyjaciółki? Każda pospolita pizza poprawia przecież nastrój ♥. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i zaczęłam wyrabiać ciasto. Odstawiłam je do wyrośnięcia, a gdy po pewnym czasie było gotowe- rozłożyłam na blasze i udekorowałam dodatkami tj. rukolą, mozarellą, pomidorkami, oliwkami i tak dalej. Powstałą pizzę wstawiłam do pieca i nastawiłam minutnik. Spojrzałam przy tym na zegarek- egh... mam jeszcze dużo czasu na randkę. Zajrzałam do Vilu- nadal słodko spała, więc chwyciłam za telefon w celu napisania SMS’a do mojego
From: Federico ♥
Hej Złotko :* Nie mogę się odczekać randki!
To: Federico ♥
Ja też ;) Bądź tylko punktualnie!
From: Federico ♥
Dla takiej piękności mogę przyjechać nawet teraz :3
To: Federico ♥
Oj nie, dzięki... Obędziemy się bez tego
From: Federico ♥
Egh... No dobrze. Wytrzymam jakoś... dla ciebie ♥
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Rozmawialiśmy jakieś cztery godziny, a ja już czuję, że Pasquarelli będzie kimś ważnym w moim życiu... Tak intuicja. Zerknęłam na Violettę- już się obudziła i patrzyła na mnie:
-Co?- spytałam.
-Co się tak szczerzysz do tego ekranu? -zaśmiała się! Uff, to znaczy, że już lepiej.
-...Wiesz... Fede- zarumieniłam się, a Vilu uśmiechnęła szeroko i usiadła na sofie.
-Już nie wnikam jakie amory do ciebie wypisywał... Co tak bosko pachnie?-spytała.
-Wiesz... Zrobiłam dla ciebie pizze ty mój smutasie- uśmiechnęłam się.-Okay?
-Jest lepiej niż okay! Kobieto, wiesz ile ja nie jadłam takiej pysznej bomby?!-zaśmiała się.
-Zatem super, cieszę się-popatrzyłam jej w oczy.- ...Już lepiej?
Spoważniała.
-Tak... Przepraszam za ten wybuch... Musiałam to wyrzucić. Ale jest już znacznie lepiej, nie wiem co we mnie wstąpiło...-przytuliłam ją mocno.
-Jakby co na mnie zawsze możesz polegać- szepnęłam, a moje oczy stały się szklane.
-Hej, co jest?- również szepnęła szatynka głaszcząc mnie po plecach. Pociągnęłam nosem.
-Po prostu cieszę się, że cię mam- starłam łzę i spróbowałam się przywrócić do porządku.
-Viola! Pizza!- wrzasnęłam.
Po chwili pojawiła się obok mnie i odkroiła sobie kawałek przysmaku. Poszłam w jej kroki uczyniłam to samo.
-Mmm...-oblizała się szatynka.-Boskie!
Po skończeniu obiadu zabrałyśmy się za przyszykowania do randki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Castillo podsuszyła mi je i lekko podkręciła tworząc piękne fale. Zrobiła makijaż podkreślając oczy eyelinerem, a usta fuksjową szminką od Chanel. Pomalowałam sobie paznokcie na czarno i pozostawiłam do wyschnięcia. Po kilku minutach, gdy były już suche wtarłam krem w ręce i psiknęłam się moim ukochanym J’ADORE od Diora. Następnie założyłam czarną, koronkową bieliznę od Victoria’s Secret (w końcu nigdy nie wiadomo do czego dojdzie w nocy) i ubrałam sukienkę zakupioną wczoraj. Okręciłam się i spytałam:
-Okay?
-Kotku, nie jest okay- powiedziała zawiedziona, a ja zamarłam.- Jest zajebiście!
Krzyknęła uśmiechając się od ucha do ucha. Po pewnym czasie szatynka odjechała zamówioną taksówką do domu. Założyłam tylko szpilki, płaszcz i chwyciłam torebkę i wyszłam z apartamentu. Jak się spodziewałam- na dole czekał Włoch oparty o czarne Porsche Carrera GT.
Mrrr, cudeńko- i auto i kierowca. Szatyn podszedł do mnie i ucałował dłoń:
-Hej piękna. Masz może jakieś plany na wieczór? -puścił mi oczko, a ja poczułam woń jego perfum. Z linii David Beckham- pomyślałam.
-Tak się składa, że jestem umówiona ze świetnym facetem- postanowiłam się z nim trochę pobawić.- Nie widziałeś go może?
-Ach... Ten lekarz?- podchwycił.- Mówił, że go nie będzie...
-O, jak mi przykro. Muszę zatem wracać do domu-odparłam udając smutną.
-A może spędzisz ten wieczór ze mną? -popatrzył mi w oczy i złapał za ręce. Pod wpływem chwili przymknęłam oczy i zaczęłam zbliżać się do jego twarzy.
STOP! Jesteś przecież Ludmiłą Ferro! Nie możesz być taka łatwa! Co się ze mną dzieje?! Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nasze usta dzieli... może centymetr? Odsunęłam się raptownie od ust Federico i powiedziałam speszona:
-Tak... Myślę, że wieczór z tobą to dobry pomysł- słysząc moje słowa Pasquarelli otrząsnął się i nerwowo podrapał po karku. Widząc, że go obserwuję zmienił mimikę i rzucił:
-Świetnie! Zapraszam zatem...- podniósł mi drzwi i poczekał, aż wsiądę. Następnie obszedł auto dookoła i usiadł na miejscu kierowcy.
-Że co zrobiłeś?!- pytam z trudem opanowując śmiech. Restauracja jest genialna! Ceny z kosmosu, ale cieszę się, że mój Fede mnie tu zabrał. Zamówił dla nas posiłek oraz różowego szampana dla mnie, a dla siebie sok pomarańczowy. Czuję się jak księżniczka, a mój książę zabawia mnie jak może. Scena z pocałunkiem chyba odeszła w zapomnienie...
-No powiedziałem jej ,,Ale pani wie, że tu nie przyjmujemy zwierząt? To szpital. Dla LUDZI”, a ona na to ,,A nie może pan doktur zrobić wyjątku? Pusia tak zmizerniała...”- dokończył również się śmiejąc. Zamoczył wargi w napoju i spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się lekko, a następnie dodałam:
-Niezłe rzeczy dzieją się tam u was w szpitalu- Pasquarelli nadal milczał. Zaniepokoiłam się odrobinę, bo chyba odpłynął tak się na mnie gapiąc...- No co?
-Zdałem sobie sprawę, że wiesz prawie wszystko o mnie, a ja nic o tobie...-wsunął kawałek łososia do buzi. I co ja mu powiem? W kawiarni jakoś wybrnęłam mówiąc, że moja praca wiąże się z ubraniami. Nie chcę żeby mój zawód zniszczył nasz możliwy przyszły związek... Ale szczerość jest najważniejsza, prawda? Nie, nie... Nie wiem co mam mu powiedzieć! Spokojnie Ferro, będzie dobrze! -...Lu?
Wypiłam nerwowo szampana i skinęłam do kelnera, aby dolał mi jeszcze.
-...Więc... Emm... A co chciałbyś wiedzieć?- zapytałam mając nadzieję, że rzuci coś typu ,,Masz jakieś zwierzę?”. Niestety jestem zbyt głupia
-Gdzie pracujesz? Ostatnio wywnioskowałem, że... Jesteś ekspedientką w odzieżowym?- zakrztusiłam się rybą.
-Nie, nie! Nic z tych rzeczy- spojrzał na mnie wyczekująco. Powiem mu prawdę. Zasługuje na to.-Jestem...
W tym momencie podeszła do mnie- na oko 20-letnia brunetka. Mam niesamowitego pecha! Kurna!
-Dobry wieczór panno Ferro-skinęła w moją stronę.-Mogłabym prosić o zdjęcie z panią?
Pasquarelli był zdezorientowany. Miałam przeczucie, że zaraz wyjdzie trzaskając tymi drogimi, szklanymi drzwiami. Delikatnie skinęłam do dziewczyny nie spuszczając wzroku z Włocha. Moja fanka wyjęła telefon, przybliżyła się do mnie i pstryknęła aparatem.
-Dziękuję bardzo. Moim zdaniem ostatnia sesja w Vogue była genialna!- uśmiechnęła się promiennie.
-Dziękuję-odparłam cicho i pokręciłam się na krześle. Brunetka odeszła a ja spojrzałam delikatnie na przyjaciela. Patrzył na mnie wyczekująco. –Fede, daj to wytłumaczyć...
-Co wytłumaczyć?! Jesteś podła! Myślałaś, że mnie okłamiesz?!- krzyknął, a mnie zamurowało. Spuściłam głowę, jak on może być taki! Chyba myliłam się co do niego. Po chwili ciszy mężczyzna zaczął się śmiać, wstał i uklęknął obok mojego krzesła.- Ejj, Ferro. Spokojnie. No już, dobrze...
O dziwo przytulił mnie mocno, gładząc moje ramię. Zdałam sobie sprawę, że moje oczy zrobiły się szklane. Aż tak mi na nim zależy? To do mnie nie podobne...
-Żartowałem, słyszysz?- kontynuował.- Jak można nie znać tak seksownej modelki?- zaśmiał się, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Jesteś okropny- zaśmiałam się i lekko szturchnęłam go w ramię. Pomiędzy nami zastała chwila ciszy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili Włoch podniósł moją brodę i pocałował lekko. Pod wpływem chwili oddałam go, po oderwaniu spojrzał na mnie i szepnął:
-Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać- wstał, zajął swoje miejsce i wziął łyk soku. Siedziałam oszołomiona. Czy ja muszę go tak cholernie kochać? Chwilę... kochać?! A jeśli to zwykłe zauroczenie? Poprawiłam fryzurę, a mój kochaś spytał jak gdyby nigdy nic– Masz może ochotę na deser?
-Jasne. Zamów mi coś, a ja... pójdę na chwilkę przypudrować nosek- puściłam mu oczko i grałam dobrą minę do złej gry.
-Okay-uśmiechnął się, a ja pośpiesznie wstałam i poszłam w stronę toalety. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Poprawiłam usta i rzęsy, a następnie wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
-Lu? Coś nie tak?- wow, odebrała zaskakująco szybko.
-Tak, złotko... ON mnie pocałował!- krzyknęłam szeptem.
-Co?! To świetnie!- krzyknęła szczęśliwa.
-No właśnie nie! A co jeśli to zwykłe zauroczenie?! Nie chcę go i siebie zranić, wiesz jak to było z moimi poprzednimi związkami!
-Ferro do cholery!- krzyknęła.- Mogę ci zagwarantować, że to prawdziwa miłość. Przy innych swoich facetach tak się nie zachowywałaś. Ale jeśli mi nie wierzysz zrób test: Gdybyście byli na bezludnej wyspie...SAMI, co byś zrobiła: a) uciekła b)przespała się z nim czy c) dała mu w liścia?
-Stwierdziłabym, że moja przyjaciółka to wariatka-zaśmiałam się.- Odpowiedź b wydaje się być najbardziej odpowiednia
-Dokładnie! Widzisz? A teraz leć do niego i przestań tak lamentować!- również się zaśmiała.-Och, ktoś czeka mi na linii. To lecę, buziaki!- rozłączyła się.
Ponownie spojrzałam w lustro i powiedziałam:
-Jesteś silna Lu. Kochasz... tak, kochasz Federico, ale nie jesteś taka łatwa.
Z większą odwagą opuściłam pomieszczenie i udałam się do naszego stolika. Szatyn powitał mnie uśmiechem.
-Przepraszam, że tak długo. W tej torbie nie da się niczego znaleźć!- i zdając sobie sprawę, co mógł pomyśleć (tampon) dokończyłam szybko- Szminki, oczywiście.
Zaśmiał się- Wierzę na słowo. Zamówiłem Pannę Cottę, pasuje?
-Mmm... Jak najbardziej! Uwielbiam ją!- oblizałam usta i zabrałam się za konsumowanie pyszności...
***PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ ***
Zapięłam pasy, a on obszedł auto dookoła i po chwili uczynił to samo.
-Dzięki za dziś. Było świetnie-uśmiechnęłam się do niego.
-To raczej ja dziękuję tobie-ukazał swoje słodkie dołeczki. Przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy. W radiu zaczęła lecieć zapowiedź nowego filmu na podstawie kryminału Agathy Christie. Ubóstwiam ją! Federico krzyknął:
-Wow! Awesome!
-Tylko nie mów mi, że czytasz jej powieści!- to niemożliwe, żebyśmy, aż tak do siebie pasowali!
-A co, myślisz, że taki seksowny, mądry [...] i pociągający facet nie może czytać takich genialnych kryminałów?- zaśmiał się i przekręcając w nieznaną mi uliczkę powiedział- Zresztą sama zobaczysz
-Proszę? -starałam się go zrozumieć.
-Jedziemy do mnie, abyś zobaczyła moją biblioteczkę-i znów te zabójcze dołeczki! Ciekawi mnie tylko czy przez ,,zobaczyć biblioteczkę” mam rozumieć ,,przespać się ze mną”. Cóż... Jestem przystępna na to i to.
-To w niej była sprawa o tych duchach i chorym dzieciaku- powiedział podekscytowany podając mi ,,Lampę”.
-Tak, czytałam- straszne! A masz może ,,ABC”?- spytałam upijając łyk wytrawnego Pinot Noir. Skąd Włoch wszystko o mnie wie? Kryminały, wytrawne wino, Panna Cotta... Muszę być najwyraźniej dla niego otwartą księgą.- Nie czytałam, a słyszałam, że świetne...
-Jasne!- zaczął szukać po półkach.- O proszę! Fenomenalna, polecam.
Chwyciłam książkę do ręki i odpowiedziałam mu uśmiechem. Spojrzałam na swój złoty zegarek- dochodziła dziesiąta. Pasquarelli oparł się seksownie o regał i upił łyk wina. Miała być niby jedna lampka, a już kończymy butelkę...
-Będę musiała się zbierać- powiedziałam odrywając z trudem wzrok od jego nienagannej postawy. Wypiłam szybko do dna wino i poczułam jak ciepło rozpływa się po moim ciele.
-Musisz?- spytał i popatrzył na mnie ze smutkiem i... pożądaniem? Nie no, ja nie mogę. Czy on musi być taaaki seksowny?! Pod wpływem chwili (i alkoholu buzującego mi w żyłach) zabrałam od niego kieliszek i wypiłam jego wino. Następnie wbiłam się w jego usta. Całował znakomicie. Najlepszy pocałunek w życiu, serio! Gdy starczyło nam tchu oderwałam się od niego i zrzucając szpilki szepnęłam mu kusząco na ucho:
-Wcale nie muszę...- zaczęłam rozpinać mu koszulę z chytrym uśmieszkiem.
Violetta
-I pamiętaj o jutrzejszym przełożonym wywiadzie, a w czwartek mamy spotkanie z Davidem- lamentowała Rods.
-Greta! Spokojnie, pamiętam. W piątek mam też bal charytatywny i moją pierwszą próbę przed pokazem.
-Nie wiem co byś zrobiła gdyby nie ja!- powiedziała poważnie.-W sobotę jesteś w telewizji śniadaniowej, pamiętaj!
-Pamiętam- burknęłam i się rozłączyłam.
Jestem ciekawa jak idzie randka Ludmiły, już dawno powinna zadzwonić, albo co najlepsze przybiec tu i zacząć świergotać jak to cudownie całował.
Z uśmiechem na ustach poszłam do kuchni i wzięłam łyk wody.
Trzeba trochę poćwiczyć~ pomyślałam i zaczęłam wykonywać ćwiczenia z broszurki otrzymanej przez Fede. Po kilkunastu minutach wstałam, zakołowało mi się w głowie.
Co jest? Próbowałam chwycić pion, nieudolnie zresztą. Przewróciłam się na dywan i czekała, aż przeminie potworne kręcenie. Po kilku minutach opanowałam się, wypiłam wodę do końca i szybko poszłam spać. Jeszcze w łóżku spojrzałam na zegarek- nie minęło kilka minut tak jak myślałam, ale dwie godziny.
*************************************************
Ta dam! Ósemeczka, wreszcie.
Nie jestem nią zachwycona, ale zawsze to coś :)
Fedemiła na randce, troszkę za dużo winka...
Luśka się rozpędziła hohoho
Co z tego wyniknie? Dziewiątka wyjaśni. Po części xd
Mało Leonetty przepraszam :< ale od początku mówiłam, że to blog o dwóch parach
z tymże z przeważającą części L i V ^^
Castillo coś się dzieje, ojoj. Ale z tym nic więcej nie zdradzę :))
A teraz: OGŁOSZENIA
Zbliżają się wakacje, wiadomo. Oceny powystawiane, słoneczko, ciepełko- wiadomo.
Z tymże pisanie bloga w wakacje będzie u mnie utrudnione. Chyba tylko u mnie xd
Już 29 czerwca jadę na obóz, na 89% rozdziały się nie pojawią do połowy lipca.
Będę miała chwilę czasu, później jadę do babi (brak neta) i wyjeżdżam z rodzicami za granicę. Więc nie wiem, na prawdę nie wiem kiedy pojawi się dziewiątka. będę robiła wszystko co w mojej mocy, żeby dodać chociaż OS...
Nie chcę zawieszać bloga dlatego tego nie zrobię. Proszę tylko o wyrozumiałość.
Sprawa 2: Mówiłam wam o szatańskim planie, muszę go jeszcze przemyśleć, czas nie pozwala mi na jego realizację xd (ktoś domyśla się o co chodzi?)
Sprawa 3: Życzę Wam wszystkim udanych wakacji. Pełnych słońca, radości i zabawy. Wróćcie wypoczęci, opaleni i gotowi stawić czoło nowemu roku szkolnemu :))
Czekajcie na mnie, a ja będę czekać na was ♥
xx