Szóstka dedykowana dla Dżandzusia
♥
-Błagam, udawaj moją narzeczoną. Później wyjaśnię-po namiętnym pocałunku szepnął jej na ucho i odsunął się chwytając ją w pasie. Następnie dodał głośniej- Profesorze.
-Leonie- skinął głową.- Widzę ,że twoja narzeczona odwiedza ciebie nawet w pracy- i uśmiechnął się łagodnie.
-Tak, przecież nie mogę wytrzymać bez mojego skarba- odpowiedziała Violetta
-A ja profesorze już skończyłem pracę. Zaraz jadę do domu i wracam na dyżur...- odpowiedział niechętnie
-Ach, dobrze Leonie. Widzę, że bardzo się kochacie?
-Naturalnie- odpowiedział i mocniej przyciągnął Vilu do siebie.
-Aż szkoda was rozdzielać... Pozwól, iż wezmę za ciebie pierwszą godzinę dyżuru. Przyjedź o 19.
-Naprawdę? Wow, Profesorze dziękuję! – był w szoku. Castillo naprawdę musiała mu się spodobać się. Wyszli z poczekalni, a gdy tylko przekroczyliśmy próg, Leon puścił Violettę i złożył ręce jak do modlitwy. -Przepraszam! Przepraszam, przepraszam!! Wiem, że masz mnie za cwela i zboczeńca, ale to stało się... spontanicznie!- był przygotowany na strzał z liścia,a ona wybuchła tylko śmiechem.
-Leon to...- próbowała opanować śmiech, aż wreszcie się jej udało.- To było przezabawne! Boże, myślałam, że zaraz padnę tam ze śmiechu!
W radiu rozbrzmiały pierwsze nuty dźwięcznego ,,Uptown Funk". Leon zaczął podrygiwać w rytm muzyki, przyłączyłam się do niego po chwili. Wspólnie zaczęliśmy śpiewać śmiejąc się przy tym jak cholera [od aut. znasz tekst i tłumaczenie- wiesz o co chodzi ;)].Wyglądało to przekomicznie- dwójka młodych, szalonych i śpiewających zakoch znajomych. Czułam się wspaniale, rozpromieniona, spełniona. Spojrzałam na Leona, wygłupiając się prowadził swoje sportowe auto. Wyglądał przeuroczo, mogłabym mieć taki widok codziennie...
Ogarnij się!~czujna podświadomość sprowadziła mnie na ziemię.
Gdy piosenka się skończyła zaczęłam rozmowę:
-Daleko jeszcze?- robiąc maślane oczka. Szatyn zaśmiał się delikatnie. Zjechaliśmy z nowojorskiej ekspresówki, w dzielnicę will.
-Kilka minut, dosłownie- puścił mi oczko.
Faktycznie, niebawem pojazd zatrzymał się pod posiadłością szatyna. Piękny, biały, sterylny budynek. Ogrodzony zadbanym ogrodem, widać stąd także ocean. Zakładam, że z tyłu domu będzie basen. Niby moje cztery kąty również są cudowne, ale te Leona... Bardziej do mnie trafiają.
Faktycznie, niebawem pojazd zatrzymał się pod posiadłością szatyna. Piękny, biały, sterylny budynek. Ogrodzony zadbanym ogrodem, widać stąd także ocean. Zakładam, że z tyłu domu będzie basen. Niby moje cztery kąty również są cudowne, ale te Leona... Bardziej do mnie trafiają.
-Ziemia do Violi!- ktoś pomachał mi przed oczyma ręką. Ocknęłam się.
-Oj, sorry. Ale... Wow. Świetna chata.
-Dzięki. Mieszkam tu od roku, i nadal nie mogę znaleźć nazwy <od aut. W USA modne jest nazywanie każdej większej willi, należącej do kogoś znanego. Np. Willa Maria w NY>
-Nie martw się, jeszcze najdzie cię wena- posłałam mu promienny uśmiech.
-Podoba ci się?- wskazał na budynek.
-Jeszcze się pytasz! Jest... idealna.
Zaśmiał się- Dobra, dobra. Chodźmy do środka, bo zaczyna się zciemniac.
Ruszyliśmy w stronę drzwi. Leon otworzył dom i wpuścił mnie pierwszą. W środku było jeszcze bardziej nieziemsko. Aż... brak mi słów by to opisać. Leon pomógł mi zdjąć płaszcz i rzucił
-Wow, wyglądasz...- nie mógł znaleźć słów.- Wow!
Zaśmiałam się- Dzięki. Ty też wyglądasz ,,Wow”.
-To może... pozwolisz, że ja wezmę szybki prysznic, a ty się rozgościsz?- spytał niepewnie.
-Jasne, nie krępuj się
-Czuj się jak u siebie w domu- i pobiegł szybko na górę.
Porozglądałam się po kuchni. Hmm... chętnie napiłabym się kawy. Podeszłam do ekspresu i wybrałam latte. Podstawiłam szklankę i czekałam na napój. Po chwili był gotowy. Wzięłam go do ręki i przechadzałam się po salonie. Na kominku fotografie jego najbliższych... O, na jednym jest jakieś zdjęcie rodzinne. Leon jeszcze bardziej wyprzystojniał od tamtych czasów. Obok- on i Federico zajadający się pizzą, jakaś starsza kobieta (zapewne mama Leona) podlewająca kwiaty, jakaś dziewczyna przytulająca Leona, starszy mężczyzna przebrany do operacji , obok mój Verdas również tak samo ubrany... Chwila, chwila... Jakaś dziewczyna przytulająca Leona?! A jeżeli to jego dziewczyna?! Nie zniosłabym tego. Zdenerwowana szybko odeszłam od zdjęć i usiadłam na kanapie. Wypiłam moją kawę, a w głowie cały czas krążyła ta dziewczyna. Ładna blondyna może skądś ją kojarzę? Niee, wyobraźnia ponownie płata mi figle. To dlatego, gdyż na pewno jest coś pomiędzy nimi, wyglądali na takich radosnych, zakochanych? Łudziłam się, głupia, że ja i Verdas... Może kiedyś... STOP!
Nim się obejrzałam Leon zszedł w samych jeansach i koszulce w ręce. Wyglądał bardzo seksownie, a jego ośmiopak eksponował się niesamowicie.
Nim się obejrzałam Leon zszedł w samych jeansach i koszulce w ręce. Wyglądał bardzo seksownie, a jego ośmiopak eksponował się niesamowicie.
-Coś się stało? Mam wiewiórkę na twarzy, że mi się tak przyglądasz?- niech to. Ma mnie.
-Co?! Nie, nie po prostu... Świetnie wyglądasz- wypaliłam.
-W samych spodniach?- podniósł jedną brew do góry i się uśmiechnął. Jednym ruchem założył biały T-shirt.
-Prawdopodobnie i bez nich- ciągnęłam. Kurwa, Castillo, te słowa płyną z twoich ust?! Mina Verdasa była bezcenna. Mieszanka dumy, pożądania, seksapilu, zdziwienia i radości. W mgnieniu oka pojawił się obok mnie na kanapie. Poczułam zapach Chanel numer 5. Seria dla mężczyzn. Serce zabiło mi mocniej, ponieważ szatyn zaczął zmniejszać odległość między nami. Co on do cholery robi?! Ma kogoś, robi mi nadzieje; zachowuje się co najmniej irracjonalnie! Centymetry przestrzeni między nami zamieniły się w milimetry, aż odległość przestała istnieć. Miażdżył moje usta swoimi, zdziwiona oddałam pocałunek. Usiadłam na nim okrakiem. Co my robimy?! Nie panujemy nad sobą, miotają nami emocje. Zajęłam się zdejmowaniem koszulki szatyna. Jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Do gry włączyły się nasze języczki, walczyły one jak oszalałe. Leon począł szukać odpięcia od mojej sukienki. Czy... Czy on chce mnie przelecieć?! Albo... czy ja tego chcę?! Nie... Tak nie może być. NIE NIE NIE!! Bardzo się wysiliłam i oderwałam od niego.
-Leon... Przepraszam -powiedziałam zdyszana.
-Nie... To ...moja wina. Przepraszam- również próbował wyrównać oddech. Szybko z niego zeszłam i poprawiłam włosy. On z kolei wyprostował się i założył koszulkę.
-Mieliśmy pogadać...-postanowiłam zmienić temat. Potarłam rękoma o uda i delikatnie przygryzłam wargę.
-Tak... Ja... Violetta, bardzo się cieszę, że jesteśmy przyjaciółmi, ale...-Ale liczę tylko na to, nic więcej?! Zaiste chciał tak powiedzieć. Super, wyszłam na idiotkę. Znowu. Dlatego szybko mu przerwałam:
-Tak, tak... Przyjaciele. Cieszę się, że ciebie mam. Ale...-przerwałam mu i udawałam, że spoglądam na zegarek- muszę już iść. Cześć-powiedziałam pośpiesznie.
-Co?! Ale Violetta.... Na pewno? Bo ja...
-Tak,tak na pewno. Kiedy indziej pogadamy dłużej-poderwałam się z miejsca, chwyciłam swój płaszcz i torebkę i już chciałam wyjść, gdy usłyszałam jego głos:
-Może cię odwiozę? Twoja kostka nie lubi długich spacerów
-O moją kostkę się nie martw- syknęłam.-Dzięki, wezmę taksówkę- i wyszłam pośpiesznie zostawiając go... zszokowanego, smutnego? Pewnie mi się wydawało.
Szłam szybkim krokiem (a było to trudne z usztywniaczem), dzwoniąc w drodze po taksówkę. Ma przyjechać pod pobliski park za 10 minut. Świetnie, zdążę tam dojść na odpowiedni czas. Starałam się nie myśleć o Verdasie. To trudne. W tamtej chwili, gdy powiedział ,,przyjaciele” coś pękło. Myślałam, że więcej dla niego znaczę... Egh, a miało być tak pięknie. Głupia Castillo wszystko spieprzyła. Jestem idiotką, że myślałam, że ja i on... Że my... kiedyś będziemy razem. A ta dziewczyny? Krążyła mi po głowie, jej twarz... była jakby znajomo-obca.
Violetta! Miałaś o nich nie myśleć!- podpowiadała mi moja podświadomość.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego iPhone’a. Wyjęłam go z cudeńka Michael’a Kors’a i odblokowałam.
Violetta! Miałaś o nich nie myśleć!- podpowiadała mi moja podświadomość.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego iPhone’a. Wyjęłam go z cudeńka Michael’a Kors’a i odblokowałam.
From: Ludmi ♥
I jak ślicznotko twoja randka? ^.^ Stanęło doktorkowi Verdasowi? ;D
Odpisałam załamana.
To: Ludmi ♥
Egh... Szkoda gadać :( Może spotkajmy się u mnie o 20? Na nocowanie?
From: Ludmi ♥
Mam sesję o 18.30. Możliwe, że się nie wyrobię D: Będę jak najwcześniej się da :*
To: Ludmi ♥
Okay. Powodzenia kochanie! :*
From: Ludmi ♥
Dzięki ♥ A ty się trzymaj. Będę najpóźniej o 22 :*
Nim się obejrzałam taksówka zatrzymała się przede mną. Wsiadłam do niej, a taksówkarz jak to taksówkarz od razu chciał sobie pogadać.
-Dzień dobry pani! Dokąd wieziemy?- zaczął wąsacz po 50-tce.
-Pod szpital św. Anny, proszę- odparłam beznamiętnie. Zostawiłam tam auto.
-A coś to się pani stało, że do szpitala?- ruszył żółtym autem. Tak, na oddział psychoterapii- pomyślałam.
-Mam tam zaparkowane auto-odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
-Ach!- spojrzał w lusterko w taksówce.-A co to pani taka blada?
-Blada? Wydaje się panu...- próbowałam zatuszować swoje złe samopoczucie. W rzeczywistości w ogóle nie miałam ochoty na rozmowę z tym panem. Ale nie miałam serca kazać mu się uciszyć. Był zbyt miły.
-Pewno problemy sercowe, hę?- spojrzał na moją smutną minkę w lusterku.- Wiedziałem. Ale cóż, nie będę pani o to pytać, aż taki chamski to to ja nie jestem- zaśmiał się.
-Dziękuję- te kilkanaście minut dzięki Bogu spędziliśmy w ciszy
-Już jesteśmy- spojrzałam na jego licznik- 48$. Wyciągnęłam portfel, i zapłaciłam wąsaczowi. Wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę mojego ukochanego Porsche. Odblokowałam sportowy samochód i podniosłam sobie drzwi. Gdy rozsiadłam się na fotelu zabrzęczał mój telefon. SMS. Od Leona.
From: Leon ♥
Violetta, wszystko dobrze? Tak szybko wyszłaś, że nie powiedziałem ci najważniejszego...
Chciałeś powiedzieć ,,i przestań się do mnie kleić! PRZYJACIELE, pamiętaj” ? Dzięki, zrozumiałam aluzję.
Nie odpisałam na SMS-a. Później to zrobię. Odpaliłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam do sklepu. Kupiłam tam alkohol w dużych ilościach (tylko tam zatopię... smutki? Gratuluję Violetto, nawet nie wiesz czy cierpisz- zakpiłam z siebie) i inne najpotrzebniejsze składniki do domu. Zapłaciłam i ruszyłam w dalszą drogę do domu.
***
Zakupy schowałam w kuchni i powtarzałam w głowie wszystkie dzisiejsze sceny. Przyjaciele...-to słowo krążyło po mojej głowie. Zabolało, odrobinę. Ubzdurałam sobie coś nierealnego? Idiotka, wielka idiotka
W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz- Greta.
-Tak?- spytałam.
-Cześć Violetta, jak noga?
-O niebo lepiej, dziękuję.
-Dasz radę pójść w pokazie? Bo Luscox bardzo naciska...
-Robię wszystko co w mojej mocy, Greta! Może omienie mnie kilka prób, ale na przymiarki na pewno zdążę.
-Okay. Przekażę mu, Trzymaj się!... A! Pamiętaj, jutro masz wywiad dla JOY'a- rozłączyła się.
-Tak pamiętam, odpowiedziałam sama do siebie i odstawiłam urządzenie firmy Apple.
-Tak pamiętam, odpowiedziałam sama do siebie i odstawiłam urządzenie firmy Apple.
Zobaczyłam na zegarek. Późno- muszę zacząć szykować się na nocowanie. W mojej sypialni rozłożyłam materac i poduszki, przygotowałam zestaw filmów, chusteczki, laptop, a telewizor mam na ścianie . Pozapalałam nastrojowe lampki i zeszłam do kuchni przyszykować jedzenie. Kocham gotować. Moim marzeniem jest spotkać się kiedyś z Gordonem Ramsayem czy Marco Pierre White’em. To moi guru, a pichcenie- ,,małą” obsesją. Przygotowałam sałatkę z awokado, nektarynek, rukoli i innych dodatków, taraletki z hummusem i suszonymi pomidorami, babeczki jogurtowo-jagodowe, lody waniliowe (które musiałam kupić, gdyż nie miałam czasu sama ich przyrządzić) oraz trochę rzeczy do chrupania- mieszanka orzechów i daktyli oraz suszone płatki jabłka. Spojrzałam na wszystkie łakocie. Mmm... Pycha! Zaniosłam wszystko na górę i zaczęłam przygotowywać napoje. Sok pomarańczowy, alkohole oraz dodatki do drinków- tonik, likier laskowy, oliwki itd. Wyjęłam szklanki i wszystko zaniosłam na górę. Pokój, nie zaprzeczę, wyglądał świetnie.
Ludmiła w każdej chwili może się zjawić, a ja jeszcze nie gotowa! Szybko wbiegłam do garderoby w celu przebrania się w coś luźniejszego.
Znalazłam odpowiedni zestaw (piżamę- kombinezon z nadrukiem Batmana) i zaraz po tym jak go założyłam zadzwonił mój telefon. Wzięłam cacko do ręki- Leon. Egh... nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Zrzuciłam połączenie, a on na szczęście nie dzwonił już drugi raz. Ledwo odłożyłam telefon na szafkę nocną, a znów usłyszałam znajome dźwięki dzwonka. Tym razem ponownie Greta. Od niej MUSZĘ odbierać. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak, Greta?
-Hej, Violu. Znowu... Przepraszam, że ponownie zamęczam cię wieczorem, ale musisz wejść koniecznie na swoją pocztę- mówiła szybko, na jednym tchnięciu. Na kilometr była zdenerwowana.
-Ale co się takiego stało?- byłam zdziwiona.
-Po prostu wejdź!
-Okay... Już wchodzę...-w międzyczasie wklikiwałam hasło w Macbooku. Po chwili otworzyła się moja skrzynka pocztowa. Wiadomość od Grety. Otworzyłam ją- zdjęcia w załączniku. Zdezorientowana odezwałam się do słuchawki.
-Greta, co to jest?
-Pamiętasz, mówiłaś, że gdy miałaś wypadek z kostką poznałaś tego chirurga, Verdasa?
-No tak, pamiętam...-westchnęłam.- I co w związku z tym?
-Paparazzi przyłapali was. Cały czas cię śledzili. Mają zdjęcia m.in. z waszej ,,podróży” do szpitala, jak rozmawialiście i całowaliście się przy tym... ciemnoskórym i jest tego dużo, oj dużo więcej...
Co, kurwa?! Zwykli śmiertelnicy nawet nie mają pojęcia, jakie to wkurwiające. Nie można normalnie żyć! Cały czas musisz unikać ich jak cholera...
Co, kurwa?! Zwykli śmiertelnicy nawet nie mają pojęcia, jakie to wkurwiające. Nie można normalnie żyć! Cały czas musisz unikać ich jak cholera...
-Zdjęcia zostały już posprzedawane do brukowców-ciągnęła Niemka.- Właśnie kończą się ostatnie serie w drukarni i jutro rano wasze zdjęcia będzie można znaleźć w większości pisemek na rynku.
-I nie da się tego zatrzymać?- byłam w szoku.
-Niestety. Ale już zamówiłam nam wizytę u twojego prawnika. Zrobimy tym wszystkim świnią niezły bajzel.
-Kochana, pamiętasz o wszystkim. Kiedy jest ta wizyta?
-W czwartek o 12, w kancelarii
-Okay. Dzięki. Pa!- rozłączyłam się i weszłam w załącznik. Wiele naszych zdjęć. ZA WIELE. Są te jak się przytulamy, jak mnie niesie i co najgorsze... jak się całujemy. Wściekła zeszłam do kuchni i wyjęłam pojemniczek z moimi lekami uspokajającymi, po czym połknęłam dwie kapsułki- o jedną za dużo, lecz trudno, jestem nieźle wkurwiona. Popiłam białe tabletki wodą i oparłam się o blat. Muszę mu o tym powiedzieć i zaoszczędzić mu nieprzyjemności. Ale jutro. Dziś obiecałam sobie, że spędzę ten czas tylko z Lu. Nie ma miejsca na mojego ,,przyjaciela”. Właśnie, skoro mowa o Ludmile, gdzie ona jest? Zadzwoniłam do niej.
-Hej kochana. Kiedy będziesz?
-Już skończyłam sesję. Właśnie do ciebie jadę. Będę za kilka minut. Całuski!- była trochę zdenerwowana... A może mi się wydaje, bo to ja się stresuję?
Mam kilka minut, więc poszłam do łazienki i zmyłam makijaż. Zeszłam na dół i włożyłam tartaletki do piekarnika, a następnie włączyłam czajnik z wodą. Zadzwonił domofon. To znaczy, że dzwonią z recepcji na dole.
-Tak, słucham? -odezwałam się.
-Dobry wieczór, panno Castillo. Ludmiła Ferro do pani- och to Jeremy, mój ukochany boy
-Proszę wpuścić- odpowiedziałam przyjaźnie.
-Oczywiście. Miłego wieczoru!
-Dziękuje i wzajemnie- odłożyłam słuchawkę. Już po minucie usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. Oczywiście stała tam moja kochana blondyna.
-Hej złotko! Przepraszam, nie mogłam się wyrwać!- spojrzała z miną zbitego psa.
-No co ty Lu. Cieszę się, że w ogóle jesteś- przytuliłam ją i odwiesiłam jej płaszcz do szafy.
-Jak noga?- spytała.
-Już wcale nie boli. Tylko przeszkadza mi to...
-Gówno?- przerwała mi.- Wiedziałam.
I obie parsknęłyśmy śmiechem. Zaprowadziłam Ludmiłę do kuchni i zrobiłam nam po zielonej herbacie. W międzyczasie ona poszła na górę odnieść swoją torbę z ciuchami. Gdy weszłam na górę niosąc dwa kubki zauważyłam, że jest zachwycona.
-Wow, ślicznie wszystko urządziłaś. Jak zawsze- puściła mi oczko.- Ale ja tez mam coś dla ciebie... Pa ram pa ram pampam...-i wyciągnęła zza pleców czerwone, wytrawne wino. Mmm, kocham!
-AAA! Kocham cię Ludmi! Który rocznik?
-Pięćdziesiąty ósmy-odpowiedziała dumna.
I tak zaczęło się picie, zabawa i nasza faza...
Leon
Wracając z pracy do domu myślałem
o Vilu. Naprawdę jestem dla niej tylko przyjacielem? Przykre... Muszę zatem
pielęgnować naszą przyjaźń, aż może... pewnego dnia i Castillo coś do mnie
poczuje? Mam plan. Pojadę do niej do domu. TERAZ. I nie bierzcie mnie za
zboczeńca, nie liczę na seks, po prostu chcę z nią porozmawiać przy lampce
wina. Może jest za późno, ale ... No kurczę, nie umiem o niej zapomnieć. Szybko zakręciłem Astonem w stronę 18 przecznicy i ruszyłem pod apartamentowiec Castillo, po drodze wpadając do alkoholowego. Po
kilkunastu minutach (teraz nie ma aż takich korków) byłem pod domem Violetty.
Wysiadłem z auta i ruszyłem do środka. Po przekroczeniu progu, zatrzymał mnie
facet w uniformie:
-Dobry wieczór. W czymś pomóc?- spytał.
-Przyszedłem do Violetty Castillo.
-Zawiadomić pannę Castillo?- natrętny facet. Już go nie lubię.
-Nie, dziękuję. To niespodzianka.
-Oczywiś...- już go nie słuchałem, tylko wsiadłem do windy wklikując numer 16. Po minucie, gdy
maszyna się zatrzymała ruszyłem pod numer 174. Zadzwoniłem dzwonkiem. W środku
słyszałem jakieś śmiechy, a już po chwili otworzyła mi...pijana Castillo?! Rany, w jakim ona jest stanie... Nigdy jej takiej nie widziałem.
-Ymm... Cześć Violu, nie... Nie przeszkadzam?- zapytałem
zdumiony jej stanem. Taka radosna, świrująca...
-Leoś!- rzuciła mi się na szyję. Capiła alkoholem- Tęskniłam za tobą, wiesz?
Chodź do środka, kochanieńki... Zabawimy się...
I pociągnęła mnie zszokowanego w głąb apartamentu po drodze odpinając guziki mojej koszuli...
*****************************************************************************************
Jiiiha! :d Randka nieudana, bo Fjolka przeszkodziła Lajonowi :x Zrozpaczona wzięła prochy i Ludmiłkę, a z nią popijawa :DD Mój ulub moment; chętna V. zaciąga zszokowanego L. do mieszkania xdd Coś się zdarzy? L ulegnie V? No nwm nwm ^^ Luśka pijana, a jutro radeczka z ... pewnym faciem :>
UWAGA!
1. W przyszłym tygodniu jadę z klasą na wycieczkę (18-23.05) dlatego kolejny rozdział będzie z opóźnieniem. Możliwe- DUŻYM.
2. Szykuję dla Was pewną niespodziankę, ale kiedy ją dostaniecie zależy TYLKO od Was. Wchodźcie więc często, nie pożałujecie ;)
Zapraszam do komentowania! Każdy kom mnie motywuje, dzięki! Zapraszam też do zakładek! PS ,,Zapytaj bohatera" na was czeka i czeka... ^^
Do siódemki! (lub niespodzianki!)
xx
Cudo *^^*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego.