-Violetta, budzimy się- wyrwał mnie Jego głos. Czyli... To wszystko... Było snem?! Cholera, a było tak realistyczne! ,,Mądra" Castillo ma sny z udziałem seksownego chirurga w roli głównej.
Ziewnęłam nadal nie mogąc dojść do siebie po wyimaginowanym zdarzeniu.
-Gdzie jesteśmy?- spytałam nadal nie funkcjonując normalnie. Szatyn zaśmiał się.
-Zatem musiałaś podać mi zły adres, ponieważ to twoje domniemane mieszkanie- wyjrzałam jeszcze raz za szklaną szybę sportowego auta. Faktycznie, to Marvel House, mój apartamentowiec. Zmieszana swoją głupotą chciałam jak najszybciej opuścić Verdasa.
-Dzięki za podwózkę-szepnęłam odpinając się z pasów.
-Hola, hola! Nie tak szybko, odprowadzę cię-również uwolnił się z zabezpieczeń.
-Nie trzeba, naprawdę. Przywołam boya- posłałam mu lekki uśmiech i wygramoliłam się z auta nie czekając na jego odpowiedź. Kuśtykając na gównie-skarpetopodobnoczymś kierowałam się do wejścia. Po dojściu do recepcji ani myślałam zwrócić się o pomoc do pracownika w granatowym uniformie, blefowałam. Potrafię sama doczłapać do windy, dalej jest już prosta droga. Gdy doszłam już do blaszanego pomieszczenia i czekałam,aż drzwi się zasuną niespodziewanie ktoś włożył rękę w szparę, a gdy drzwi się rozsunęły właściciel owej ręki wszedł do środka i uśmiechnął się półgębkiem.
-Tak łatwo cię nie puszczę, Castillo.
-Wariat- prychnęłam.-Poradzę sobie, okay?
-Honey, nie pozbędziesz się mnie. Zrozum-położył swoją dłoń na moim ramieniu. W tym samym momencie winda zatrzymała się na moim piętrze. Zrobiłam krok w stronę wyjścia, a Verdas zaraz wziął mnie w objęcia i prowadził ku wyjściu.
Już daj sobie spokój Violetta, nie odtrącaj go!~przebrnęło mi przez głowę
Gdy doszliśmy do odpowiednich drzwi puścił mnie, a ja odkluczyłam apartament.
-Chcesz wejść?-spytałam.
-Z chęcią, ale nie mogę. Jestem już umówiony-zawiesił głos,a ja posmutniałam. Szatyn widząc to dodał szybko- ...Z Frederico, naturalnie.
-Okay, nie ma sprawy...
-Zdzwonimy się-puścił mi oczko, po czym na odchodne pocałował w policzek, blisko ust. Przymknęłam oczy z rozkoszy, a gdy odszedł weszłam do mieszkania.
Leon
-Carlsberga i RoyalSandwich-zamówił Włoch i odłożył menu na bok.
-To samo-dopowiedziałem, odsyłając kelnerkę.
-Teraz gadaj-potarł dłońmi.
-Co ,,gadaj”?
-Widzę, że coś z tobą jest. Gadaj.
-Chodzi o...
-Kobieta? –jakby czytał mi w myślach, ten mój przyjaciel.
-Tsa. Violetta.
-Wiedziałem!
-Serio?- podniosłem brew do góry.
-Chłopie, tylko zakochani tak na siebie patrzą!
-Spadaj! Ja i Violetta nic do siebie nie mamy- w tym momencie kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Pociągnąłem łyk zimnego piwa.-Tylko się nią opiekowałem, a ty? Nie pomógłbyś pięknej kobiecie?
-Ja tam wiem swoje-zaśmiał się.-I za dobrze cię znam
Chwilę pogadaliśmy, sącząc alkohol. Włoch wmawiał mi, że się zadurzyłem, a tak naprawdę sam nie wiem. Jest piękna, zabawna, mądra, urocza... Ale to na pewno zwykła fascynacja. Chociaż... niezła z niej duperra. Uśmiechnąłem się półgębkiem.
-Ej, czyli Violetta będzie pierwszą od czasu Car..-chciał zadać pytanie Pasquarelli.
-Federico, przymknij się-przerwałem mu.- Ja i Cara nigdy nie byliśmy razem-syknąłem.
-Okay, okay- uniósł ręce w geście obronnym.- Ale wyglądało to poważnie, tak często się spotykaliście...Te wasze buziaczki i wyjścia cichaczem... Chyba gustujesz w modelkach- spiorunowałem go wzrokiem.- Co? Pożartować sobie nie można?
-Ty nie żartuj, tylko lepiej mi powiedz o tej swojej nowej piękności- zaśmiałem się zmieniając drażniący mnie temat.
-Okay... Poznałem taką przecudowną dziewczynę. Blondynkę. Jest... ideałem! Przegadaliśmy cztery godziny w kawiarni! Była taka urocza, zabawna i śliczna...-odpłynął.
-Wracamy na ziemię, Pasquarelli.
-Sorry, ale serio to perełka! Wracając do faktów. Dostałem jej numer i mam zamiar się z nią umówić- napuszył się jak paw.
-Brawo! A kim ona jest z zawodu?
-Coś z ciuchami... Nie wiem. Nie powiedziała jednoznacznie.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, a następnie udaliśmy się swoimi taksówkami do domów. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Oj będzie jutro kac, będzie...
Violetta
Obudziłam się dzisiaj dosyć wcześnie- 7.12. Gdy przypomniałam sobie co się wczoraj działo-grymas zagościł na mojej twarzy. Muszę porozmawiać z Gretą, Luscox i...Leonem. Muszę z nim porozmawiać. Nie wiem czemu; po prostu muszę.Napisałam do Verdasa SMS’a ,,Masz dzisiaj wolna chwilkę?”, ale ponieważ nie odpowiedział po 10. minutach, dałam sobie spokój. Odrobinę kulejąc zeszłam na dół do kuchni. Wbrew pozorom w modelingu nie trzeba się głodzić. Wystarczy jeść regularnie pięć posiłków dziennie, pic dużo wody i uprawiać sport. Na szczęście mam wspomaganie w postaci mocnego metabolizmu. Zabrałam się za przyrządzanie śniadania (nie, nie mam gosposi- jestem samowystarczalna). Naleśniki...Mmm, tego mi trzeba. Usmażyłam kilka placków, a następnie przyozdobiłam je owocami i polałam własnorobionym sosem waniliowym, gdyż nienawidzę bitej śmietany. Po skonsumowaniu pyszności, wyjęłam biało-złotego iPhone’a. Nadal zero wiadomości od Verdasa. Zadzwoniłam do mojej menadżerki i wszystko jej wyjaśniłam odnośnie mojej kostki. Powiedziała, że już odwoła wszystkie pokazy na najbliższy miesiąc. Pogada także z szefami Prady. Jaka ona pomocna... Moją kolejną ofiarą była moja ukochana przyjaciółka. Ferro tak jak ja jest modelką, w tym że ja częściej chodzę po wybiegu, a ona pozuje przed aparatem.
-Hej Misiu!- przywitałam ją na powitaniu. -Nie obudziłam cię może?
-Nie no, skądże. Dlaczego nie było cię dzisiaj na naszym joggingu?
-[...] i siedzę taka znudzona-opowiedziałam jej cała historię o Verdasie i mojej kostce.
-Kochana, czekaj na mnie. Będę za pół godziny!- rzuciła, po czym się rozłączyła.
-Nigdzie się nie wybieram- uśmiechnęłam się mimowolnie i odłożyłam telefon. Przebrałam się w luźny dres po czym włączyłam poranne wiadomości i pogrążyłam się zasłuchana.
-Nie, nie kocham go, na Thora!-krzyknęłam.-Tylko...
-Tylko co?- uśmiechnęła się chytrze Ludmiła.
-Tylko ciągnie mnie do niego... jakaś chemia. Może między nami powstanie prawdziwa przyjaźń? Kto wie, ale związek nie wchodzi w grę- ...mimo iż bardzo chciałabym z Nim być dokończyła moja podświadomość, którą za chwilę przeklnęłam.
-Uznajmy, że ci wierzę- spojrzała na mnie podejrzliwie popijając zieloną herbatę. Po chwili nagle zaśmiała się pod nosem. Spojrzałam na nią jak na szaleńca.- Po prostu ja też kogoś poznałam- zarumieniła się.
Od razu podskoczyłam z kanapy i zaczęłam obsypywać ją pytaniami. Starała się na nie wszystkie odpowiadać i skutecznie przemilczała ,,Chcesz z nim pójść do łóżka?". Jest to obcokrajowiec, ma jej numer, jest słodki, zabawny i bla bla bla.
-I jak się poznaliście?- zadałam kolejne.
-Wczoraj kiedy byłam w kawiarni i odchodziłam od kasy wylałam na niego swoje latte-westchnęłam zauroczona.- Oczywiście niespecjalnie
-Mhm, jasne- powiedziałam ironicznie,a Ferro kontynuowała.
-I tak jakoś rozmowa się potoczyła, że przegadaliśmy cztery godziny i... czekam na jego znak.
-Znak?
-No nie wiem, aż zadzwoni, napisze... Cokolwiek! Chyba, że go nie obchodzę i chciał sobie tylko poflirtować...
-Sprawdź to -posłała mi pytające spojrzenie.- Zadzwoń do niego
-O nie! Ludmiła Ferro nie będzie się uchylać nad mężczyznami!-obniosła się dumą.
-A zależy ci na nim?- zarumieniła się.- No właśnie, dzwoń!
Z niechęcią wyjęła z trapezowej torebki Tous bordowo-białego iPhone i przyłożyła rękę do ust.
-O Boże-spojrzałam na nią ze zdziwieniem.- Dzwonił cztery razy
I nie czekając na moją odpowiedź wybrała do niego numer włączając głośnik.
-Ludmiła?-spytał głos po drugiej stronie. Kojarzę go skądś...-Wow, fajnie, że pamiętasz tego idiotę ze Starbucks'a-zaśmiał się.
-O tobie nie da się zapomnieć- tym razem to ona się zaśmiała. Chemią wali na kilometr- Dzwoniłeś? Przepraszam, nie słyszałam
-Wiesz...- zaczął niepewnie.- Jakby to powiedzieć...Może miałabyś ochotę się ze mną spotkać?... Znowu?
AAAAAAAAA!!! Kiwnęłam w stronę Ludmiły. Ona szeroko się uśmiechnęła.
-Halo? Jesteś tam Lu?
-Yyy... Tak, tak. Jestem. Z ogromną chęcią się z tobą spotkam. Jakieś propozycje?
-Tak? SUPER! Myślałem o Colicchio&Sons. Co o tym sądzisz?
Zamarłam. To najlepsza restauracja w City! Zauważyłam, że blondynka zbladła. Puknęłam ją lekko, aby odpowiedziała ,,koledze". Podziałało.
-O rany...Jasne.
-Jutro o 18?
-Okay.
-Okay. Podjadę po ciebie, tylko...
-Tak?- spytała przerażona.
-Tylko podaj adres-zaśmiał się.
-Zaraz wyślę ci SMS’em.
-Super. Nie mogę się doczekać!
-Ja także -rozłączyła się z nim.- Aaaaaaaaa!!!! Umówiliśmy się!- wrzasnęła do mnie. Pff, jakbym nic nie słuchała.
-Ymmm, Ludmi? Ja tu nadal jestem- rzekł jej telefon. Zaczęłam śmiać się wniebogłosy. Jak można nie trafić w czerwona słuchawkę?!– Też bardzo się cieszę-dorzucił,a Lu spłonęła czerwienią.
- Nie podniecaj się tak, Kochanie. Do jutra!- wyszła z tego z klasą. Zawsze to potrafiła i tym razem mnie nie zawiodła.-Nie, nie kocham go, na Thora!-krzyknęłam.-Tylko...
-Tylko co?- uśmiechnęła się chytrze Ludmiła.
-Tylko ciągnie mnie do niego... jakaś chemia. Może między nami powstanie prawdziwa przyjaźń? Kto wie, ale związek nie wchodzi w grę- ...mimo iż bardzo chciałabym z Nim być dokończyła moja podświadomość, którą za chwilę przeklnęłam.
-Uznajmy, że ci wierzę- spojrzała na mnie podejrzliwie popijając zieloną herbatę. Po chwili nagle zaśmiała się pod nosem. Spojrzałam na nią jak na szaleńca.- Po prostu ja też kogoś poznałam- zarumieniła się.
Od razu podskoczyłam z kanapy i zaczęłam obsypywać ją pytaniami. Starała się na nie wszystkie odpowiadać i skutecznie przemilczała ,,Chcesz z nim pójść do łóżka?". Jest to obcokrajowiec, ma jej numer, jest słodki, zabawny i bla bla bla.
-I jak się poznaliście?- zadałam kolejne.
-Wczoraj kiedy byłam w kawiarni i odchodziłam od kasy wylałam na niego swoje latte-westchnęłam zauroczona.- Oczywiście niespecjalnie
-Mhm, jasne- powiedziałam ironicznie,a Ferro kontynuowała.
-I tak jakoś rozmowa się potoczyła, że przegadaliśmy cztery godziny i... czekam na jego znak.
-Znak?
-No nie wiem, aż zadzwoni, napisze... Cokolwiek! Chyba, że go nie obchodzę i chciał sobie tylko poflirtować...
-Sprawdź to -posłała mi pytające spojrzenie.- Zadzwoń do niego
-O nie! Ludmiła Ferro nie będzie się uchylać nad mężczyznami!-obniosła się dumą.
-A zależy ci na nim?- zarumieniła się.- No właśnie, dzwoń!
Z niechęcią wyjęła z trapezowej torebki Tous bordowo-białego iPhone i przyłożyła rękę do ust.
-O Boże-spojrzałam na nią ze zdziwieniem.- Dzwonił cztery razy
I nie czekając na moją odpowiedź wybrała do niego numer włączając głośnik.
-Ludmiła?-spytał głos po drugiej stronie. Kojarzę go skądś...-Wow, fajnie, że pamiętasz tego idiotę ze Starbucks'a-zaśmiał się.
-O tobie nie da się zapomnieć- tym razem to ona się zaśmiała. Chemią wali na kilometr- Dzwoniłeś? Przepraszam, nie słyszałam
-Wiesz...- zaczął niepewnie.- Jakby to powiedzieć...Może miałabyś ochotę się ze mną spotkać?... Znowu?
AAAAAAAAA!!! Kiwnęłam w stronę Ludmiły. Ona szeroko się uśmiechnęła.
-Halo? Jesteś tam Lu?
-Yyy... Tak, tak. Jestem. Z ogromną chęcią się z tobą spotkam. Jakieś propozycje?
-Tak? SUPER! Myślałem o Colicchio&Sons. Co o tym sądzisz?
Zamarłam. To najlepsza restauracja w City! Zauważyłam, że blondynka zbladła. Puknęłam ją lekko, aby odpowiedziała ,,koledze". Podziałało.
-O rany...Jasne.
-Jutro o 18?
-Okay.
-Okay. Podjadę po ciebie, tylko...
-Tak?- spytała przerażona.
-Tylko podaj adres-zaśmiał się.
-Zaraz wyślę ci SMS’em.
-Super. Nie mogę się doczekać!
-Ja także -rozłączyła się z nim.- Aaaaaaaaa!!!! Umówiliśmy się!- wrzasnęła do mnie. Pff, jakbym nic nie słuchała.
-Ymmm, Ludmi? Ja tu nadal jestem- rzekł jej telefon. Zaczęłam śmiać się wniebogłosy. Jak można nie trafić w czerwona słuchawkę?!– Też bardzo się cieszę-dorzucił,a Lu spłonęła czerwienią.
-Tak piękną kobietą warto się podniecać- stwierdził. Wow. Zatkało mnie, niezły jest. Ferro chyba nie umiała znaleźć odpowiedniej riposty dlatego po krótkiej chwili dorzucił- Dam głowę, że jutrzejszy wieczór będzie najlepszym w moim życiu!
Po czym to on się rozłączył. Chwilę posiedziałyśmy w milczeniu trawiąc tę rozmowę. Nie mogłam nic wyczytać z jej wyrazu twarzy. Aż nagle mnie olśniło:
-Idziemy na zakupy!- krzyknęłam, chcąc poderwać się na nogi.
-Violetta! Ty chyba nie możesz jeszcze łazić na zakupy! A twój... usztywniacz?- zaniepokoiła się.
-Honey, z tym gównem też da się chodzić- wstałam i poszłam się przebrać.
Pociągnęłam ją w stronę wyjścia. Zakluczyłam apartament i czerwonym Ferrari blondynki odjechałyśmy na zakupy w stronę legendarnej Piątej Alei...
********************************************************************
Może nie przed świętami, ale dzień po :)
Pocałunek jednak był snem... buahaha :>
A teraz Leosiek olewa Vilu...? A ona ma mieszane uczucia, sama się w tym gubię xd
Za to zwrot akcji- wchodzi postać Ludmiły i jej kochasia ^^
Chyba wiecie kto nim będzie... Verdas i Fede na piwku obgadują dziewczyny, a w piątce będą mieć nie lada kłopoty... Oj, troszkę będzie się u nich działo w next'cie!
Umieściłam tu zwrot ,,na Thora" bo baaardzo go kocham ^^
Oraz z okazji, iż nie miałam możliwości złożyć Wam wcześniej życzeń:
Mam nadzieję, że Wielkanoc spędziliście w rodzinnym, ciepłym gronie radując się zmartwychwstaniem Chrystusa
(bo nie zapominajmy, skąd są te święta) Oby Lany Poniedziałek był dla was moookry, bo o to chodzi c'nie?
Hah
i... ogólnie wszystkiego dobrego! :*
Przepraszam za wszelkie błędy, poprawię, obiecuję :)
xx
Mega i czekam na nexa ::D Leos ma słabość do modelek ^_^ hajah
OdpowiedzUsuńWrócę ;33
OdpowiedzUsuńViva, Viva ! Dawno mnie tu nie było ;(
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pomysł o tej historii jest bardzo pomysłowy i inny niż wszystkie. Bardzo Mi się podoba . Czekam na 5 ! :33
<33333
OdpowiedzUsuń