Znalazłam się w lesie. Uciekałam przed czymś... Ale przed czym? Wszędzie widziałam tylko rządne krwi oczy drapieżników. Przyśpieszyłam biegu i niespodziewanie potknęłam się o wystającą gałąź olbrzymiego drzewa. Syknęłam z bólu:
-Ała, to boli!
-Pomogę ci, spokojnie- usłyszałam melodyjny męski głos. Podniosłam głowę, by zobaczyć mojego wybawcę. Niestety założył kaptur na głowę uniemożliwiając mi w ten sposób podgląd na siebie.-Ból zaraz minie...
-Jak to zrobisz?- w odpowiedzi pocałował mnie lekko.- Co... co ty robisz?!
-Tylko...
So love me like you do, lo-lo-love me like you do...
Obudził mnie dzwonek telefonu- refren ,,Love me like you do". Spojrzałam na wyświetlacz- ach tak, moja menadżerka- Greta Rods. W rzeczywistości jej nazwisko brzmi Rödsenberg, gdyż jej rodzina pochodzi z Niemiec. Greta uprościła je przylatując do Stanów, chcąc uniknąć problemów ze swoją tożsamością.
Przetarłam oczy i spojrzałam zaspana na budzik: dochodziła siódma. Kochana, dzięki za taką "miłą" pobudkę.
Odebrałam połączenie i ziewnęłam przeciągle.
-Błagam, tylko nie mów, że cię obudziłam!-jakie "miłe" powitanie... Ta kobieta umie wrzasnąć!
-Dobrze wiesz Greto, że nie należę do porannych ptaszków- prychnęłam.-O co chodzi, że już mnie zrywasz na nogi?
-Pamiętaj, że masz dziś spotkanie z Davidem i podpisujecie umowę!
-Boże, Greta ja o wszystkim doskonale pamiętam! Kwadrans przed pierwszą- powiedziałam z akcentem Alberta Lucox. Menedżerka westchnęła.
-Boga w to nie mieszaj! Nie spóźnij się tylko!-rzuciła i zerwała połączenie.
Zaśmiałam się pod nosem. Blondynka zawsze była przekonana, że bez niej niczego nie potrafiłabym zrobić; jeszcze rok temu dzwoniła do mnie przypominając bym kupiła pomidory... POMIDORY! Na szczęście teraz jest już z nią lepiej. Dużo lepiej.
Pewna, że już nie zasnę, narzuciłam puszysty, wiśniowy szlafrok i zeszłam na dół, do kuchni. Tam nalałam sobie wody plastrem cytryny i wypiłam napój do dna. Z uśmiechem na twarzy chwyciłam swojego złoto-białego iPhone i sprawdziłam nowe wiadomości. Mojej uwadze nie umknął "unknow", którego niestety, aż za dobrze znam. Banan od razu zszedł z mojej twarzy. Otworzyłam folder i odetchnęłam z ulgą; od wczorajszego wieczora nic nie napisał. Może da sobie spokój? Oby.
Wbiegłam na górę i przebrałam się w strój do biegania od Nike. Pogoda dziś nie najlepsza, więc założyłam dodatkowo nieprzemakalną kurtkę, również od tej firmy.Włosy związałam w kucyka, a nogi nakryłam Nike Roshe Run w odcieniu czerni i błękitu. Zbiegłam ponownie na dół i zamknęłam apartament. Zjeżdżając windą włożyłam do uszu słuchawki i puściłam ulubione kawałki. Gdy winda się zatrzymała, wybiegłam z niej i udałam się w stronę Central Parku, tam zaczęłam rozgrzewkę, a następnie swój trening.
***
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam swoje ciało beżowym ręcznikiem. Nucąc pod nosem Don't nałożyłam balsam waniliowy i udałam się do garderoby. Wzrokiem szukałam odpowiedniego stroju- temperatura +1C nie daje zbyt wielu możliwości. Po kilkudziesięciu minutach (jak ten czas szybko leci!) wybrałam czarne, skórzane spodnie, biały top z nadrukiem I'm number one i pudrową marynarkę dla złagodzenia stylizacji. W kuchni zjadłam sałatkę i zadzwoniłam do swojego prawnika.
-Mecenas David Rocher, w czym mogę pomóc?- usłyszalam jego głos po drugiej stronie.
-Hej David, tu Castillo. Dzwonię, aby się dowiedzieć o której spotykamy się pod siedzibą Prady.-przygryzlam delikatnie wargę. Ten włoski dom mody główne centrum posiada w Mediolanie, w Big Apple ma tylko amerykański oddział.
-Nie zawracaj sobie o to głowy. Podjadę pod ciebie o 12, pasuje?
-Nie rób sobie kłopotu, mam własne auto...
-I co z tego? Trzeba ratować środowisko- zaśmiał się.- Bądź gotowa w południe
***
Patrzę na zegarek. Fuck, cztery minuty. Pośpiesznie psikam się Daisy od Marca Jacobsa i zakładam czarny, rozszklony płaszczyk od Chanel oraz klasyki na platformie Laboutina. W pioronującym czasie (oraz z trudem przez te cholerne, ale kochane szpilki) wbiegam do windy i klnę pod nosem.
-Wiesz laleczko, że tak nieładnie?- podskoczyłam ze strachu. W rogu stał (zapewne rozpieszczony przez cholernie bogatych rodziców) smarkacz, który bez skrupułów gapił się na moje cycki. Odchrząknęłam znacząco.
-Lepiej zmykaj do przedszkola, chłopczyku- zeknęłam na zegar na ścianie. Minuta.
- Mam już 15 lat laleczko!- oburzył się. W między czasie drzwi rozsunęły się. Poprawiłam ubranie i wyszłam szybkim krokiem.- Fajne balony!- usłyszałam w tle i pokazałam środkowy palec bachorowi.
Ku mojemu zdziwieniu wraz z moim wyjściem z wieżowca podjechał David swoim czerwonym Rolls Roycem. Wyszedł z auta i pocałował mnie w polik. Spojrzałam na niebo- było szare, w każdej chwili mogła spaść ulewa. Temperatura też znacznie spadła. Daję głowę, że jest na minusie. Rocher otworzył mi drzwi i ruszyliśmy w kierunku siedziby Prady.
***
-To już ostatni podpis?- spytałam przerywając ciszę. Jedynie krople deszczu waliły w.ogromne szyby.
-Tak, jak najbardziej... może mają państwo ochotę na omówienie szczegółow przy pysznej kawie z automatu?
-Bardzo chętnie, aczkolwiek życie prawnika trwa 25 godzin na dobę- zaśmiał się David.- Muszę jeszcze odwieźć Violettę...
-Ale David, wezmę taksówkę, spokojnie-uśmiechnelam się a Rocher posłał mi przepraszajace spojrzenie. Szybko uścisnął dłoń Alberta, a mnie pocałował w czoło i zniknął za drzwiami. Lucox zadzwonił do sekretarki i już chwilę później karmelowa latte stała przede mną.
-Masz jakieś pytania w związku z umową?-pokrecilam głową.
-Rocher wszystko mi wyjaśnił-uśmiechnelam się delikatnie.-Ale możesz Albercie wszystko powtórzyć.
-Dobrze zatem sprawa oczywista. Mamy już komplet modelek, wszystkie 43 pójdziecie w pokazie wiosna/lato za trzy tygodnie. Wiem, że czasu jest mało, ale starczy go nam na przymiarki, osiem prób i jedną generalną. Tyleże będziemy mieć napięty grafik-upił łyk swojej espresso.- Zdjęcia odbędą się dzień później po pokazie. Przy nich udzielicie się w fashion.tv. Hmm... Co jeszcze... A! Klauzula sumienia, amnezja jest oczywista, jesteście pokryte ubezpieczeniem itd... Wszystko jasne?
-Jak słońce-dopiłam latte do końca.
-A! Nie możesz przytyć więcej niż osiem dekagramów, trzy milimetry w pasie i... Ile masz w biuście?
-80
-Planujesz ciążę w najbliższych 22. dniach?- zaśmiałam się, ale v-ce był śmiertelnie poważny.-Odpowiedz.
-Nie, oczywiście, że nie!... Nawet faceta nie mam!
-Przypilnuj, aby nie było wpadki.. I pilnuj biustu. Za żadne skarby nie może urosnąć. Zmaleć tak, urosnąć nie.-powtórzył.
-Dobrze, będę pamiętać-podniosłam ręce w geście obronnym, a po chwili poderwałam się z miejsca.-Będę już się zbierać...
Kiedy byłam przy drzwiach dobiegł mnie jego głos:
-Słyszałem o twojej przeszłości i nie życzę sobie jakichkolwiek afer narkotykowych-syknął. Wzięłam głęboki wdech. W odpowiedzi trzasnęłam drzwiami z całej siły.
**********************************************
Dwójeczka pisana częściowo na telefonie.
Vils zła, że szef wypomina jej błędy z przeszłości... Kto jeszcze o nich wie? Czy Lucox będzie tolerował takie trzaskanie drzwiami xd? Buahaha, tajemnica ^^
To moje BOOM postanowiłam przełożyć na trójeczkę^^ już na początku świat Vilu zawali się O.o i poznacie kilku nowych bohaterów. Błędy poprawię, tak szybko jak to możliwe
xx
PS Mam nadzieję, że nazwisko Alberta czytacie poprawnie- Lusą- z francuskiego ;)
Super rozdział, zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńZajęte :33
OdpowiedzUsuńMamy 10 czerwiec ! Jezus ale mnie długo nie było ! Powinnaś mnie teraz zbić haha ; D
UsuńVioletta i narkotyki ? ; o
Ten szef xd jakiś gbur
Boski :***
OdpowiedzUsuńCudne cudeńko :***
Przepraszam ze nie komentowałam ale sql i te sprawy mnie dobijają.
Zapraszam do mnie---> leonettaaq.blogspot.com
Kocham ;**
Dziękuję! :** Szkoła... Mnie też prześladuje ://
OdpowiedzUsuńA co do reklamy, już wchodzę! :))
<333
OdpowiedzUsuń45 years old Community Outreach Specialist Kleon Gaylord, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Private Parts and Mountaineering. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Bugatti Type 57S Atalante. przydatne zrodlo
OdpowiedzUsuńnajskuteczniejszy adwokat rzeszow
OdpowiedzUsuń